Kiedy przejeżdżam przez rzekę
robi się ciemniej. Czas
wydrapuje ślady na wodzie – późno.
Za późno na vita nuova bez żadnej Beatrycze. Lub czegoś
co choćby przypomina ruch, na przykład:
kromka wiatru starta w szczękach chmur.
Przenicowana kurtka starych dni
świeci wytartymi łokciami. Wciąż za mało nitek
łączących słowa ze znaczeniami. Zwinięty
kłębek przeszłości ani drgnie. A
jednak ośmielam się
mówić do Ciebie, Panie?
Daj mi
koc bez posłania,
obrożę bez psa, noc
bez lęku,
sen
jak worek pełen śmierci.