grudzień 1980



bardziej szaro niż biało.
w grudach  śniegu i soli kraków
pachniał sadzą i zimnym kamieniem.

śnieg o barwie popiołu spadał nocą
i zastygał z zimna a czarne koty
przemykały

nad podłą kawą w zaczadzonym dymem „lamusie”.
"czy pamiętasz?" 

zepsuta maszynka pamięci przewija przewija 
bez końca
tuwimowską frazę

„czy pamiętasz?”
- nie.

asilium



po drugiej stronie świata wieczne śniegi rozmawiają sam na sam z niebem

otwierasz drzwi do pustego miasta
obłędu i krok po kroku
podążasz ku krawędzi

dalej są tylko smoki

, ,



prześwietlić wszystkie zdjęcia
wytrzeć  odciski ust i palców
wyczyścić pliki pamięci
przekreślić wszystkie napisane słowa

pozostawić po sobie tylko dwa przecinki





atropos





spotyka nas czasami w miejskich autobusach -
tych pływających wyspach roznoszących zarazę światła
od mroku do mroku
to zwykle dzieje się
kiedy miasto połyka kotwicę nocy a mgła
wciska się w ciasne rękawy ulic
na wąskim zakręcie
ona siada naprzeciw na wolnym siedzeniu
uśmiecha się łagodnie jak stara znajoma
z przeszłości zbyt odległej
by dorzucić słowem

stop-klatka



szara maź nieba nad przęsłami.
zimne skrzydło rzeki.
miasto, ciemne nabrzeże przycumowane
smugą słabego światła. 

człowiek na moście -
jeszcze żywy i martwy zarazem.

skupiona w sobie, na sobie
soczewka czasu. aż po suchy szept migawki:
„już”