atropos





spotyka nas czasami w miejskich autobusach -
tych pływających wyspach roznoszących zarazę światła
od mroku do mroku
to zwykle dzieje się
kiedy miasto połyka kotwicę nocy a mgła
wciska się w ciasne rękawy ulic
na wąskim zakręcie
ona siada naprzeciw na wolnym siedzeniu
uśmiecha się łagodnie jak stara znajoma
z przeszłości zbyt odległej
by dorzucić słowem

stop-klatka



szara maź nieba nad przęsłami.
zimne skrzydło rzeki.
miasto, ciemne nabrzeże przycumowane
smugą słabego światła. 

człowiek na moście -
jeszcze żywy i martwy zarazem.

skupiona w sobie, na sobie
soczewka czasu. aż po suchy szept migawki:
„już”